Ślub w Toskanii
//
DOMINIKA+MAREK
Dziś zabieram Was w piękną podróż na romantyczny ślub w Toskanii. Wyobraźcie sobie tylko to południowe włoskie słońce, rzucając światło na kolejne krzewy dojrzewających winogron, z których cienia próbują korzystać wszystkie okoliczne zwierzęta. W powietrzu unosi się zapach fermentującego Chianti, wychodzącego z jednej z pobliskich winnic, a jedyne co słychać do cisza, przerywana od czasu do czasu szczekaniem okolicznych psów lub ukrywających się w drzewach cykad. Dookoła nie ma praktycznie żadnego sąsiedztwa, a zieleń krzewów wylewa się praktycznie poza horyzont. Schronienie przed słońcem daje kamienny dom wznoszący się na samym wzgórzu, z którego widok z tarasu przyprawia o gęsią skórkę. Jest pięknie, jest gorąco, jest włosko, jest pysznie.
Mniej więcej tak właśnie wyglądał ślub w Toskanii, na który zdecydowali się Dominika i Marek.
Kierunek: miłość
Po dwójce podróżników, jakimi są moi bohaterowie, nie można byłoby spodziewać się jakiegoś banalnego miejsca na tak ważną dla siebie uroczystość. Podróżując po świecie, poznając wciąż nowe miejsca, kultury i smaki, nie jest łatwo wybrać to, które wydawałoby się tak idealne. Jednak ślub w Toskanii to naprawdę jedna z najlepszych decyzji, jaką mogli podjąć. Nie powiem, to pewnie też marzenie prawie każdego fotografa, dla którego piękno tych sennych miasteczek, wzgórz z winnicami i kolejnych alei cypisów sprawia, że każdy jeden kadr wygląda na ten żywcem wyjęty z obrazów Sorentino, Guadagnino, czy mistrza Felliniego. Tutaj, w tym iście filmowym ślubie w Toskanii, role pierwszoplanowe grali Dominika i Marek. Chociaż trzeba tutaj wspomnieć o jeszcze jednym bohaterze, które na miejscu honorowym w trakcie ślubu położył wszystkie swoje cztery łapy. Mowa tu oczywiście o Klopsiku, pupilu młodych, który dzielnie towarzyszył im zarówno podczas podróży, jak i całej ceremonii. Oprócz Klopsika, parze młodej towarzyszyli najbliżsi, których przyjazd, jak i całe przyjęcie pomogła zorganizować Klaudia z Talk About Love. Jeśli więc ktoś z Was również będzie chciał zdecydować się na iście włoski ślub w Toskanii – szukajcie pomocy pod tym adresem.
Pod słońcem Toskanii
Całe przyjęcia wraz z przygotowaniami odbywały się w ceglanej wilii, z widokiem na niekończące się alejki z krzewami winogron, od którego naprawdę można się uzależnić. Poza naszą winnicą, niedaleko znajdowały się jeszcze tylko dwie restauracje oznaczone gwiazdkami Michelin… i tyle. Sama przyroda i my. To wszystko sprawiło, że goście na miejscu bardzo szybko weszli w tryb włoskiego dolce vita. Dominika ze swoją świadkową i lampką wina, w doskonałych humorach przygotowywały się do ceremonii. W drugiej części domu, w tym samym czasie do ślubu, w towarzystwie swoich przyjaciół, przygotowywał się Marek. Nikt ani przez chwilę nie stresował się tym, co miało za chwilę się wydarzyć. I ten dobry humor nie opuszczał już Dominiki i Marka ani przez chwilę trwania ich ślubu w Toskanii.
W tym samym czasie, gdy młodzi, przebierali się powoli w swoje ślubne stroje, goście mogli częstować się wybitnie dobrym winem, z którego Toskania słynie oraz próbować kolejnych włoskich regionalnych przysmaków, pod którymi uginały się stoły. A później nadszedł już czas ceremonii. Dominika i Marek postawili na plenerowy i humanistyczny ślub, który odbył się z widokiem na wspomniane już toskańskie wzgórza. Od początku podczas całej ceremonii dzielnie towarzyszył im Klopsik, stając się nieodłączną częścią tego ważnego dla nich dnia.
Gdy tylko te najważniejsze słowa zostały wypowiedziane, a para młoda mogła w końcu rzucić się w swoje objęcia, rozgrzmiały ogromne brawa, które bardzo szybko przerodziły się w wielki, wspólny, spontaniczny taniec w miejscu ceremonii.
Pasta, wino i miłosna dolce vita
Ten cały włoski klimat ślubu w Toskanii ciężko porównać z żadnym innym miejscem, dlatego wiedziałem o tym, że muszę uchwycić podczas tego reportażu to, co w okolicy było najpiękniejsze. Na początku wybraliśmy się z Dominiką i Markiem do pobliskiego miasteczka, by pobłądzić nieco wśród tych wszystkich wąskich i kamiennych uliczek. Te piękne kameralne miejsca szybko zostały wypełnione niezwykłą energią moich młodych. Uwielbiam patrzeć na takie pary, które znają się tak dobrze, że nie czują przed sobą żadnego skrępowania. Ba! Nawet wzajemnie napędzają się tą energią, ciesząc się z każdej chwili i obdarowywując się wzajemnie czułościami.
Nie wiem, czy mieliście kiedyś okazję widzieć zachód w Toskanii, ale jest w nim coś niezwykłego. Różowa poświata, która powoli wypełnia całe niebo, rzucając przy tym ciepło na wszystko dookoła. Te tańczące na niebie, oddziaływujące na siebie wzajemnie kolory, uzupełnił pierwszy taniec młodych, który w takich właśnie okolicznościach miał swoje miejsce. Młodzi, w pełni naturalnie, postanowili zatańczyć swój pierwszy taniec na trawie, ale nie trzeba było długo czekać na to, by dołączyli do nich reszta gości.
Wszystkim szybko udzielił się ten niezobowiązujący włoski klimat, który w towarzystwie wina prosto z winnicy, najlepszych tutejszych makaronów oraz muzyce, za którą odpowiadał DJ Piotrek, trwał już do samego rana.
Jeśli chcielibyście zobaczyć więcej moich realizacji we włoskim klimacie, to zapraszam Was do Florencji oraz do naszego włoskiego Izdebnika.