ślub plenerowy w Villa Love
//
IGA + MATEUSZ
Dawno, dawno temu…
Dla większości z Was te słowa kojarzą się przede wszystkim z początkiem ulubionych bajek lub wielkich historii miłosnych. Dla tych, którzy mieli już okazję stanąć na ślubnym kobiercu bądź w mniej formalny sposób wymienić się własnymi przysięgami małżeńskimi, „dawno, dawno temu…” kojarzy się z najczęściej udzieloną odpowiedzią na pytanie „a kiedy zaczęliście to wszystko planować?”. Historia Igi i Mateusza pokazuje, że każda z nich może być poprawna… i to nawet w pakiecie.
Zacznijmy od początku
Tak więc dawno, dawno temu Iga i Mateusz zgłosili się do mnie z rezerwacją na wybrany przez siebie termin. A że był on wtedy jeszcze dostępny – szybko wpisałem ich do kalendarza i od tamtego czasu wspólnie – powiedzmy, że cierpliwie – czekaliśmy na nadejście tego wyjątkowego dnia. Im bardziej zbliżaliśmy się do naszej „godziny 0”, tym wyczekiwanie coraz mocniej dawało nam się we znaki. Aby trochę zapełnić ten czas, a przy tym dobrze spożytkować zbierającą się w nas energię, umówiliśmy się na sesję (jeszcze) narzeczeńską.
Podczas tych kilku godzin spaceru po krakowskim Podgórzu, możliwości zaobserwowania ich otwartości, wyraźnej spontaniczności i przekonaniu się o ich doskonałym poczuciu humoru, w zasadzie jedynie utrwaliłem w sobie zdanie, co do którego byłem pewien już po paru pierwszych minutach naszej rozmowy: dogadamy się. I dokładnie tak było, chociaż Iga czasami udawała, że nie bawią jej moje żarty. 😉 Wiedziałem też coś jeszcze. Patrząc na ich czułość, jaką nawet w małych gestach, którymi obdarowywali się wzajemnie i ich osobowości, podejrzewałem, że ich ceremonia wymknie się przyjętym ogólnie standardom. I tutaj też się nie pomyliłem.
Jak z bajki
Niejednokrotnie byłem już w Villi Love. To naprawdę wyjątkowe miejsce, w którym każdy ślub wygląda inaczej, ale równie pięknie. Zazwyczaj całość dekoracji utrzymana jest w stonowanych biało-beżowych barwach, tym razem było jednak inaczej. Żywe kolory kwiatów, ciemna oprawa stołów ze złotymi dodatkami – wszystko spójne i przemyślane w najmniejszym detalu.
A pozostając już w temacie detali – miałem sporo czasu, aby przyjrzeć im się dokładnie i je sfotografować, ponieważ państwo młodzi byli na miejscu już rano, co dało nam wiele czasu na to, aby stworzyć szczegółowy reportaż z ich przygotowań. Z każdą chwilą gości przybywało, w przestrzeniach słychać było gwar rozmów, który przerwany został w momencie pojawienia się na sali Igi. Wtedy już wszystkie oczy, cała uwaga była skupiona na niej. Szczególnie uwaga Mateusza, który czekając na swoją wybrankę z bukietem kwiatów, nie krył dumy na jej widok.
Wiedzieliśmy, że w końcu nadeszła ta wielka chwila.
Miłość tkwi w szczegółach
Razem z gośćmi zgromadziliśmy się w przygotowanym na ceremonię miejscu, które przez swoją surowość jeszcze bardziej podkreślała ciepło, bijące od Igi i Mateusza. I tutaj państwo młodzi wykazali się nieszablonowością: zdecydowali się bowiem na ceremonię humanistyczną, podczas której odczytali swoje własne przysięgi. Sami powiedzcie, czy można bardziej podkreślić wyjątkowość własnej relacji niż przez słowa płynące prosto od nich, wypowiadane jeszcze w gronie gości? Podzielenie się intymnością swojego uczucia z najbliższymi? No właśnie. Gdy po chwili, już jako mąż i żona, opuszczali miejsce, gdzie odbyła się ceremonia, całe to miejsce wypełniły, rzucane przez gości, płatki świeżych kwiatów. Ależ to był piękny widok!
A, wspominałem już o detalach? Iga i Mateusz pomyśleli nawet o finger foodach dla swoich gości, którzy ustawiali się już w kolejce, aby składać im życzenia. Na wszelki wypadek, gdyby już zgłodnieli, chociaż już za chwilę miał czekać na nich obiad, którego nie powstydziłaby się żadna z cenionych w Polsce restauracji. Jeszcze chwila, jeszcze toast, i można ruszać na parkiet. Goście wyczekiwali zapełniając go w mgnieniu oka. Młodzi wyraźnie zarazili swoją indywidualnym podejściem do całego przyjęcia, bo nie pamiętam aż tak wielu solówek na parkiecie, jak na tym weselu. Pokaz swoich tanecznych umiejętności, przerywali od czasu do czasu, próbując autorskich drinków, które czekały na nich przy barze. Ha, myśleliście, że z tortem będzie już bardziej tradycyjnie? Błąd. Młodzi postanowili figurki młodych zamienić na… koty i wpisać go lekko w klimat ich ulubionego serialu. A później już do końca, starałem się uchwycić wszystkie najlepsze momenty tego, co działo się w tej pięknej przestrzeni.
Inny świat
Koniec wesela nie był jednak końcem mojej przygody z Igą i Mateuszem. Już po ich ślubie i przyjęciu, dałem im chwilę na odespanie, by ponownie spotkać się na ich sesję ślubną. Tym razem w innych okolicznościach, bo w Pałacu Goetza w Brzesku, gdzie mieliśmy szansę odkryć niezwykłe wnętrza tego miejsca. Piękne, majestatyczne, zapierające dech w piersiach. Staraliśmy się wykorzystać każdy metr, pokazać różne style i wykorzystać wiszące tam dekoracje, by uchwycić ich w zupełnie innym wydaniu, co zdecydowanie nam się udało.
Ogromnie cieszę się, że zdecydowaliśmy się na pokazanie historii Igi i Mateusza w trzech, zupełnie różnych odsłonach. Od spontaniczności widocznej w ich zdjęciach z sesji narzeczeńskiej, po odkrywanie ich uczucia i czułości podczas reportażu ślubnego, po ukazanie ich posągowości i szlachetności, idealnie wpisującej się w styl wnętrz, w których pozowali. Dla mnie, w każdym z nich, wyglądali zjawiskowo.
miejsce: Villa Love
kwiaty: Bello Matrimonio
fundacja na którą Iga z Mateuszem zbierali fundusze: Ja Pacze Sercem
Jeśli jesteście ciekawi innych moich realizacji z 2021 roku to zapraszam tutaj Tomaszowic oraz tu gdzie zobaczycie zdjęcia ze ślubu we Florencji.
Sesja ślubna w Pałacu Goetza w Brzesku