Willa Słoneczna

//
Karolina + Kuba

 

CHCĘ TAKI ŚLUB
Jeśli miałbym wybrać jeden ślub do którego mógłbym wkleić siebie, to byłby to właśnie ten z Willa Słoneczna. Zamiast Karolina i Kuba chętnie napisałbym tu Ela i Damian i powklejałbym tu nasze twarze. Ten ślub, wesele, klimat były takie jak lubię – podobało mi się absolutnie wszystko! Praca dla tej pary to była czysta przyjemność i chill, bo tak właśnie wyglądają wesela w Willa Słoneczna.

 

WILLA SŁONECZNA I JEJ KLIMAT
Mój zachwyt nad tym miejscem jest totalnie szczery i prawdziwy, choć miejsce jest bardzo proste i domowe. Nie ma tu eleganckich krzeseł, drogiej zastawy czy dopracowanych dekoracji, po prostu klimat jak w domu i pyszna kuchnia. Ostatnio popularne jest nazywanie prostego i przyjemnego jedzenia terminem Comfort Food, przenosząc to na wesela spokojnie możemy nazywać Willę Słoneczną miejscem na Comfort Wedding.
Dookoła samego miejsca mamy łąki, pola, zboże i ogromne cyprysy na horyzoncie, więc łatwo możemy teleportować to wszystko do Włoch i udawać, że jesteśmy gdzieś tam w słonecznej Toskanii.

 

ZACZYNAMY
W Willa Słoneczna nie chodzi o nic innego jak o spokój i radosną celebrację bez zbędnej ślubnej napinki. Zdecydowana większość wesel, które się tam odbywają, poprzedzona jest ceremonią cywilną lub humanistyczną u nich na trawie. Tak też było u Karoliny i Kuby.
Ich historię zaczynamy od tego jak wyglądało miejsce ich zaślubin, było pięknie i prosto.
Zwykłe krzesła, subtelne dekoracje kwiatowe od mega zdolnych dziewczyn z Kwiaty Wianki. I wszędzie trawa, świeże ściernisko, stawy i w oddali wysokie cyprysy.

Dziewczyny od kwiatów zgrabnie przemyciły kolory ceremonii do środka. Na stołach przede wszystkim jest zielono. A na kamiennym tarasie DJ Mike, który tak jak ja przyjechał z Krakowa, rozkłada swój autorski setup. Wiedzieliście, że lampy, które przywiózł, wytwarza sam w swojej pracowni? Jak coś, to można je kupić😉

Przygotowania zaplanowane były na dwa osobne pokoje w części noclegowej Willi Słonecznej. (Więcej o przygotowaniach na miejscu pisałem tutaj) Wszędzie kręcili się świadkowie i zaproszeni goście, przez co bardzo czuć było tą rodzinną atmosferę. W zasadzie, to czułem się jednym z gości za co serdecznie dziękuję Karolinie i Kubie.
Po przygotowaniach i pierwszych wzruszeniach w ślubnych strojach przyszła pora na ceremonię. Wszyscy goście zebrali się ładnie na trawce i zajęli swoje miejsca. Po chwili wszystko się zaczyna i już dziarsko lecą moi wspaniali: pełni luzu, uśmiechnięci, razem z dzieciakami (nie swoimi jakby ktoś pytał) – zaczęło się!

Pan z Urzędu Stanu Cywilnego jak zawsze był miły i profesjonalny. Bardzo fajne jest to, że poza słowami wstępu i udzieleniem ślubu powiedział parę zdań od siebie, wygłosił takie małe świeckie „kazanie” o tym, czym w ogóle jest małżeństwo. Nawet rzucił jakiś zabawny żarcik!
Serio, jeden z fajniejszych urzędników, jakich spotkałem. Dzięki takiemu zgrabnemu przedłużaniu ceremonii, fotograf ma więcej czasu na zdjęcia i jest szansa uchwycić wszystko: zbliżenia, portrety, złapać rodziców, gości, świadków, a nawet udało się zrobić kilka zdjęć z daleka aby pokazać Wam jak pięknie może wyglądać plenerowa sceneria ślubna❤️

Po ceremonii lecimy dalej. Prosecco dla wszystkich, życzenia, chwile wzruszeń i pierwsze małżeńskie zadanie, czyli tort. Tak właśnie, zaczęliśmy od tortu, co moim zdaniem jest genialnym pomysłem. Przecież każdy wie, że najpierw słodkie a potem obiad😉 Po obiedzie lecimy na ściernisko porobić parę zdjęć bo przyszła pora na naszą mini sesję. Kuba się najadł więc miał dużo siły aby podnosić Karolinę do zdjęć. Muszę przyznać, że chyba troszkę ich wymęczyłem na sesji, ale musiałem. Dzięki temu na zdjęciach widać ich radość i brak skrępowania.

Skoro już zacząłem temat jedzenia, to na ich weselu pojawiła się PIZZA!
Kto mnie zna, ten wie, że pizza i prosecco to są moje dwie ulubione rzeczy na świecie. Zjadłem chyba pół placka i upaprałem się ketchupem po jasnych spodniach. Na szczęście, było już ciemno i chyba nikt nie zauważył.

 

MOŻE COŚ INNEGO NIŻ ZIMNE OGNIE?
Nie było nudy i powielania schematów z instagrama. Tej nocy puszczaliśmy lampiony do nieba. Super zabawa. Goście mieli niezły ubaw próbując rozpracować jak to się w ogóle rozkłada, potem wszyscy wspólnie wysłali swoje światełko do góry. Bankowo pomyśleli sobie jakieś życzenia, w końcu ta noc była piękna. Trzeba tylko uważać, żeby nie podpalić mężowi włosów🔥

Nie było oczepin. Przyznam, że jakoś nie płakałem z tego powodu, Mike tak dobrze rozkręcił zabawę na parkiecie, że zrobiłem super materiał i o północy mogłem spokojnie wracać do Krakowa bo czekały mnie jeszcze dwa kolejne śluby w sobotę i niedzielę.

 

SESJA NA PUSTYNI BŁĘDOWSKIEJ
Zwykle z tą sesją jest tak, że nikomu się do niej nie śpieszy, wszyscy mają czas i nagle budzimy się w listopadzie i trzeba coś zrobić już, natychmiast. Ci młodzi to nieźli farciarze, udało im się trafić na genialną pogodę na początku listopada. Niby było tylko kilkanaście stopni, ale nad nami piękne bezchmurne niebo.
Dodajcie do tego piasek, wianek we włosach i kowbojki jako buty ślubne. Uwielbiam tę sesję. Może też dlatego, że na sesji była ze mną moja narzeczona jako drugi fotograf i nasz pies Gapek, któremu też zrobiliśmy kilka zdjęć i wszyscy w piątkę po prostu spędziliśmy miło czas?

Powiem to jeszcze raz. Ten ślub i wesele było wspaniałe, bo nikt się nie śpieszył, nie musieliśmy jeździć z punktu w punkt, a zamiast złota i marmurów był sielski klimat na trawie. Willa Słoneczna okazała się idealnym wyborem. Kocham takie śluby w stylu slow wedding i chcę, żeby mój ślub wyglądał dokładnie tak samo!
Karolina i Kuba, wielkie wielkie dzięki, do zobaczenia✨✨

Miejsce: Willa Słoneczna
Kwiaty i dekoracja – Kwiaty Wianki 
Oświetlenie – Light Me
Tort i słodki stół – Homelike Cafe
Sukienka – Karolina Twardowska
Garnitur – Poszetka
Muzyka – DJ Mike
Makijaż w dniu ślubu – Szak Kasia Rytkowska
Fryzura/stylizacja – Ola Tytko
Papeteria – Ślub & Papier

A jeśli spodoba Wam się ten ślub na trawie, to koniecznie zobaczcie mój materiał ze Starej Stodoły w Dobczycachwilla słoneczna willa słoneczna willa słoneczna